Pracował w Niemczech jako elektryk, następnie wrócił do Polski, bo jak twierdzi – rodzina jest dla niego najważniejsza. Mowa o 35-letnim Krzysztofie Trojanowskim z Międzyzdrojów, którego życie w pewnym momencie zmieniło bieg o 180 stopni.
Mężczyzna w maju 2019 roku doznał w pracy z pozoru niegroźnego obtarcia piszczeli. W nocy noga jednak zaczęła puchnąć i wtedy elektryk postanowił pojechać do szpitala. Za pierwszym razem został on wypisany, dzień później już okazało się, że jest on zainfekowany sepsą.
– Pojechałem do szpitala przy Unii Lubelskiej w Szczecinie i tam powiedzieli, że mam lekkie stłuczenie i żebym wziął tabletki przeciwbólowe. Na drugi dzień miałem jeszcze bardziej nogę spuchniętą i partnerka postanowiła zadzwonić na pogotowie, bo byłem cały siny. Pojechałem do szpitala, uśpili mnie na dwa tygodnie, rozcięli nogę i nie dawali szans na przeżycie – wyjaśnia były elektryk.
Pan Krzysztof zbiera teraz środki na protezę dla amputowanej kończyny i kolano mechaniczne dla sprawnej nogi, które ją odciąży i pozwoli chociażby pograć w piłkę ze swoimi trzema córkami. Ich koszt to 160 tysięcy złotych. Mężczyźnie możemy pomóc wpłacając na jego konto jeden procent podatku lub poprzez przelew na konto fundacji.