O niecodziennej wizycie małej kuny pani Marlena poinformowała na swoich social mediach. Zwierzę od początku wydawało się udomowione i chętne do kontaktu z człowiekiem. Jednak jak zastrzega pani Marlena, kuna w domu zostać nie może.
Mała kuna wczoraj 28 sierpnia na początku odwiedziła znajomą pani Marleny w miejscowości Lipnik pod Stargardem. Już wtedy obie kobiety zachodziły w głowę, co zrobić z nieproszonym gościem. Szczególnie zwierzę upodobało sobie córkę pani Marleny, na którą bez zastanowienia wskoczyła i grzecznie usiadła na jej ramionach. Teraz mała kuna hasa sobie po podwórku, a pani Marlena ma niemały problem.
Córka zdjęcie zrobiła ze zbliżeniem, po prostu, żeby zobaczyć, co to jest za zwierzątko. I w tej sytuacji wyszło właśnie, że to jest kuna leśna, no ale ona taka widać, że jest oswojona. Strach był, jak ona tu wskakiwała, bo to nie wiadomo, czy ona ugryzie kogoś, czy nie. Ale córka z odwagą podeszła, no i ona tam wskakiwała jej na ramiona, na ręce. Oczywiście noc przespała też na podwórku, przykryta oczywiście, zadbana, bo tak trzeba. W tej chwili też właśnie zadzwoniłam tutaj do fundacji. Pani napisała do mnie, że w tej chwili nie ma miejsca, ale czekam dalej na wiadomość, bo może ktoś się odezwie. No i ktoś pomoże po prostu, bo ja zatrzymać nie mogę zwierzątka sobie- mówi pani Marlena.
Tym bardziej, że jak podkreśla kobieta, mimo przypuszczalnego udomowienia, to nie wiadomo skąd zwierzę dokładnie przyszło. Kolejną ważną kwestią jest to, czy kuna nie przenosi na przykład wścieklizny. Poproszona o komentarz Marzena Białowolska z „Fundacji Dzikich Zwierząt” podkreśla, że problem ze zwierzęciem może być o wiele większy, gdyż ani zwierzęcia nie powinno się zatrzymywać, ani też samowolnie wypuszczać do lasu.
Jeżeli to jest kuna, może być radosna, wesoła i szalona, bo jest to młodziak, tak samo jak wiewiórki w takim okresie, gdzie mają tę ufność do człowieka i jeżeli to jest kuna leśna, a mieszka gdzieś przy lesie na przykład, to jej zachowanie może być takie. Jeżeli to jest, zakładając, kuna wychowana przez człowieka, mogła komuś uciec, taka kuna wtedy absolutnie nie nadaje się na dzień dzisiejszy do wypuszczenia, nadaje się do zdziczenia. Trzeba mieć na to miejsce, dlatego że ona musi stać się samodzielna i nieufna dla człowieka. Trzeba, tak czy siak, powiadomić Straż Miejską i osoba wtedy, która jest odpowiedzialna w tym obszarze za zwierzęta łowne, powinna przyjechać po takie zwierzę i zabrać je do ośrodka- mówi Marzena Białowolska.
W tej sytuacji najlepiej zwrócić się do gminy, a dokładniej do wydziału środowiska. Bo choć teraz mała kuna wydaje się przyjaznym zwierzątkiem, niedługo urośnie i najdzie ją ochota na psoty. Zniszczone firany i podrapane meble to nic w porównaniu z faktem, że jednak kuna to zwierzę dzikie. I jak podkreśla Marzena Białowolska, może zacząć gryźć, przez co tak miło nie będzie. Pani Marlena na szczęście ze zwierzęciem sobie poradziła i kuna trafi do specjalnego ośrodka w Elblągu, gdzie przygotuje się do powrotu na łono natury.
Fot. Marlena Marcinkowska