Polowania dewizowe. Wiceminister środowiska o patologiach w polskim łowiectwie

Zagraniczni myśliwi płacą fortunę za możliwość zabicia jelenia czy ptaka, którego polscy łowcy zazwyczaj nie ruszają. Najpiękniejsze okazy są rezerwowane na polowania dewizowe. Zyski trafiają do kół łowieckich, leśników, a kwoty w skali kraju sięgają milionów. Wiele ujawnionych przypadków wskazuje na liczne nieprawidłowości i brak pełnego nadzoru Polskiego Związku Łowieckiego.

Pieniądze są źródłem wielu problemów w tym środowisku. Widziałem te zdjęcia z Jeziora Miedwie i otrzymywaliśmy również informacje z włoskich mediów społecznościowych, zachęcające do przyjazdu do Polski na polowania. Później okazało się, że na tych fotografiach uwieczniono gatunki chronione. To pokazuje, jak głęboki i systemowy jest problem nadzoru nad Polskim Związkiem Łowieckim. Zarząd tej organizacji nie jest w stanie sam poradzić sobie z patologiami, które mają miejsce, jak choćby te nad Jeziorem Miedwie. Jeśli obcokrajowcy, tacy jak Włosi czy Francuzi, płacą od 1500 do 2000 euro, by strzelać do ptaków w województwie zachodniopomorskim, to ktoś na tym czerpie ogromne zyski, a nadzoru brakuje. Kluczowe pytanie brzmi więc: czy Polski Związek Łowiecki jest zdolny do samooczyszczenia?” – powiedział dla Twojego Radia wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała.
Polowania dewizowe to dochodowy, ale kontrowersyjny temat, którego rozwiązanie wymaga skoordynowanych działań i skuteczniejszego nadzoru. Pytanie o zdolność Polskiego Związku Łowieckiego do reform pozostaje otwarte, a dalsze kroki w tym kierunku mogą mieć istotny wpływ na wizerunek Polski jako kraju dbającego o zrównoważoną ochronę przyrody.