Koszaliński sąd skazał oskarżonych m.in. za usiłowanie podżegania do zabójstwa policjanta

Na kary 9 lat i 5 miesięcy oraz 9 lat bezwzględnego więzienia Sąd Okręgowy w Koszalinie skazał w środę 41-letniego Tomasza A. i 40-letniego Marka S. m.in. za usiłowanie podżegania do zabójstwa policjanta. Wyrok jest nieprawomocny.

Obu sąd uznał za winnych usiłowania podżegania, a nie podżegania Piotra J., jak chciała prokuratura, do oblania kwasem, a następnie do zabójstwa policjanta Kamila W., w związku z tym, że ich zachowania nie wywołały skutków. Sąd na rozprawie z 10 stycznia uprzedził o zamiarze zmiany kwalifikacji prawnej zarzucanego obu czynu.

Sąd uznał obu oskarżonych także za winnych udziału w obrocie znacznych środków odurzających. Od obu oskarżonych orzekł nawiązkę w kwocie po 40 tys. zł na rzecz Stowarzyszenia Monar w Warszawie. Tomasz A. ma zapłacić grzywnę 3,6 tys. zł, Marek S. 4 tys. zł.

Tomasz A., w ocenie sądu, jest również winny kierowania gróźb karalnych wobec Kamila W. Wobec oskarżonego orzeczony został zakaz zbliżania się do pokrzywdzonego policjanta na odległość nie mniejszą niż 50 m oraz zakaz kontaktowania się z nim osobiście, telefonicznie i przez internet na okres 3 lat. Sąd uniewinnił Tomasza A. od nakłaniania Piotra J. do kradzieży alufelg i gokartów.

Wobec Marka S. sąd orzekł o przepadku mienia pochodzącego z przestępstwa w kwocie 12 tys. zł na rzecz Skarbu Państwa.
Obaj oskarżeni zostali zwolnieni z kosztów sądowych.
Nieprawomocny wyrok wydał Sąd Okręgowy w Koszalinie w pięcioosobowym składzie orzekającym. Wyrok ogłosiła sędzia Sylwia Dorau-Cichoń.
Wobec Tomasza A. sąd zdecydował w środę o dalszym stosowaniu tymczasowego aresztowania. Marek S. odbywa karę pozbawienia wolności skazany w innym procesie.
Obaj oskarżeni na sali rozpraw zapowiedzieli, że będą składać apelację. Potwierdzili to także obrońcy Tomasza A., uznając wyrok za jednostronny. Pełnomocnika Marka S. nie było na ogłoszeniu wyroku. Obrona w mowach końcowych dla obu oskarżonych domagała się uniewinnienia, kwestionując wiarygodność Piotra J. i samo zlecenie. Teść oskarżonego Tomasza A. po ogłoszeniu wyroku wyszedł z sali rozpraw, krzycząc: „hańba, wysoki sądzie”.

Oskarżyciel publiczny, który chciał dla oskarżonych nieco wyższych kar, zapowiedział, że decyzję o ewentualnej apelacji, podejmie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wydanego orzeczenia.

Kluczowym świadkiem w procesie Tomasza A. i Marka S. był 33-letni Piotr J., który jako skazany w innych sprawach karnych ma pozostać w więzieniu do 2027 r. Na sali rozpraw potwierdził, że zlecenie zabójstwa otrzymał od oskarżonych. Nie miał zamiaru wykonać tego zlecenia, choć zleceniodawcom tego nie powiedział. Tomasza A. poznał w areszcie śledczym na tzw. spacerniaku. Z Markiem S. znał się wcześniej. Obaj byli karani za przestępstwa narkotykowe.

Sędzia sprawozdawca Anna Sikorska-Obtułowicz, przedstawiając motywy ustne wydanego wyroku, podkreśliła, że sąd dokonał analizy całościowej zgromadzonego materiału dowodowego. „Istotnym dowodem były zeznania świadka Piotra J., przestępcy, wielokrotnie skazywanego. Sąd uznał, że na podstawie tego dowodu w powiązaniu z innymi dowodami można było dokonać ustaleń faktycznych” – wskazała sędzia.

Zaznaczyła, że Piotr J., składając zeznania przed organami ścigania w 2021 r., miał już zarzuty udziału w grupie przestępczej zajmującej się obrotem narkotyków. „On, ujawniając kolejne przestępstwo, nie mógł liczyć na korzyści. Można powiedzieć, że jeszcze się naraził, bo musiał się liczyć z jeszcze większą izolacją. Nie wiedział, czy jego wersja zostanie w ogóle uznana za wiarygodną” – mówiła sędzia Sikorska-Obtułowicz.

Podkreśliła, że „sąd baczy, kim jest świadek, ale ocenia jego zeznania, analizując cały materiał dowodowy”. W przestępczym fachu, w ocenie sądu, Piotr J. był osobą doświadczoną. On w areszcie śledczym był znany z tego, że wynajmie się do wszystkiego, jak mu się zapłaci. Takie pogłoski o nim były powszechne. Sąd uznał, że trudno byłoby oczekiwać, iż zleceniu zabójstwa mieliby towarzyszyć jacyś świadkowie. „Takie rzeczy robi się w cztery oczy” – wskazała sędzia sprawozdawca.

„Sąd miał na uwadze to, że świadek ten co do wielu szczegółów był nieprecyzyjny, że niektórych szczegółów nie kojarzył, ale co do podstawowych elementów zdarzenia zlecenia zabójstwa mu policjanta był konsekwentny, jego wersja nie była sprzeczna. Piotr J. nie miał żadnego motywu, by pomówić Tomasza A. W tej sprawie, nie miał żadnych osobistych korzyści, ujawniając to zlecenie. Te zeznania należało uznać za wiarygodne. Jego wersja jest spójna, w odróżnieniu od tych przedstawianych przez oskarżonych” – skwitowała sędzia.

Proces Tomasza A. i Marka S. ruszył 10 października 2022 r. Sąd częściowo wyłączył jego jawność. Obaj oskarżeni przez Prokuraturę Okręgową w Koszalinie stanęli przed sądem pod zarzutami nakłaniania w 2020 r. w jednej z miejscowości powiatu białogardzkiego Piotra J. do spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu poprzez oblanie kwasem, a następnie do zbrodni zabójstwa poprzez zastrzelenie służącego wówczas w policji Kamila W., funkcjonariusza z Komendy Miejskiej Policji. Ich działanie miało być wspólne i w porozumieniu. Obaj zostali też oskarżeni o uczestnictwo w obrocie znaczną ilością środków odurzających.

Tomasz A. przed sądem odpowiadał także za kierowanie gróźb karalnych wobec policjanta na jego szkodę i jego rodziny. Słowa, których przestraszył się Kamil W. miały paść 6 maja 2020 r. w sklepie w Białogardzie. Oskarżony miał także nakłaniać Piotra J. do kradzieży alufelg o wartości co najmniej 15 tys. zł na szkodę sąsiada oraz do kradzieży 20 gokartów o wartości od 15 do 19 tys. zł.

Sprawa wyszła na jaw, gdy w połowie 2021 r. Centralne Biuro Śledcze Policji rozbijało działającą w woj. zachodniopomorskim grupę zajmującą się handlem narkotykami. Zatrzymano wówczas i aresztowano 11 osób, udaremniając, jak informowała prokuratura, przygotowania do zbrodni. W śledztwie ustalono, że motywem zlecenia zabójstwa miała być prawdopodobnie chęć zemsty jednego z oskarżonych. W 2019 r. w jego zatrzymaniu i przeszukaniu brał udział pokrzywdzony policjant.(PAP)

autorka: Inga Domurat
Fot. PAP/Radek Pietruszka