Kołobrzeg. Sekcja zwłok półtorarocznej dziewczynki nie wskazała przyczyny jej śmierci

Przeprowadzona w czwartek sekcja zwłok niespełna półtorarocznej dziewczynki, która zmarła w poniedziałek, będąc pod opieką dziennych opiekunów w Kołobrzegu, nie wyjaśniła przyczyny śmierci dziecka. Potrzebne są dodatkowe badania – przekazała PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ewa Dziadczyk.

Badania sekcyjne zlecone przez prowadzącą śledztwo Prokuraturę Rejonową w Kołobrzegu odbyły się w czwartek w Pomorskim Uniwersytecie Medycznym w Szczecinie. Prok. Dziadczyk przekazała PAP, że sekcja nie wskazała przyczyny śmierci dziecka.
„Nadal przyczyna jest nieznana. Biegły wykluczył o tyle działanie osób trzecich, że dziecko nie miało żadnych widocznych obrażeń, które ktoś by mu zadał lub doszłoby do nich na skutek upadku” – powiedziała prokurator.
Zaznaczyła, że w tej sytuacji potrzebne będą dodatkowe badania, w tym histopatologiczne i toksykologiczne.
„Biegli dokładnie określą ich zakres. Ale już wskazali, że będzie on bardzo szeroki. Materiał do nich został pobrany. Na wynik trzeba będzie poczekać kilka tygodni” – podkreśliła prok. Dziadczyk.
Dodała, że dalsze czynności w śledztwie zależeć będą od wyników badań.

Niespełna półtoraroczna dziewczynka zmarła w poniedziałek przed południem w budynku przy ul. Bajecznej w Kołobrzegu. Rodzice pozostawili ją tam pod opieką małżeństwa, które świadczy usługi dziennego opiekuna, zajmując się dziećmi w wieku żłobkowym. Z relacji opiekunów wynika, że wrócili oni z dziećmi ze spaceru, dziewczynka zasnęła i w pewnym momencie zrobiła się sina, przestała oddychać. Zauważyła to opiekunka, zaalarmowała służby i zaczęła reanimować dziecko.

Kołobrzeska policja podała, że pierwsi na miejscu byli strażacy, oni przejęli resuscytację. Wezwano śmigłowiec LPR. Niestety, dziecku nie udało się przywrócić funkcji życiowych. Zmarło na miejscu zdarzenia.

Rzecznik kołobrzeskiego urzędu miasta Michał Kujaczyński informował w poniedziałek PAP, że działalność opiekuna dziennego została zarejestrowana pod wskazanym adresem, jest legalna, umieszczona w miejskim wykazie, z tym że zgodnie z wnioskiem może sprawować opiekę maksymalnie nad pięciorgiem dzieci.

Z kolei prok. Dziadczyk informowała PAP, że w chwili tragicznego zdarzenia „było tam 12 dzieci”. Przesłuchana opiekunka tłumaczyła, że część z nich to były dzieci znajomych, dla których organizowała bal. Prokuratura będzie sprawdzać, czy ta sytuacja mogła narazić pozostawione pod jej opieką dzieci na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia, na jakich zasadach prowadzona jest tam działalność, ilu jest opiekunów oraz czy mają wymagane zezwolenia i certyfikaty. (PAP)