Norwegia zmienia się pod wpływem emigrantów. – Jeszcze niedawno było tu bardzo spokojnie. Gdy szłam do marketu, nie zamykałam auta. Teraz jest zupełnie inaczej. Atmosferę niepewności czuć nawet na ulicach – donosi nam nasza słuchaczka Ewa, która od 12 lat mieszka w Norwegii.
Ewa żyje w Stryn, to miasteczko wielkości Pyrzyc, leżące w regionie Sogn og Fjordane. W ostatnich dniach Norwegię obiegły informacje o zamykaniu szkół z powodu zagrożenia bombowego. Pierwsze zgłoszenie pojawiło się w szkole Gjerpen w Skien. Kolejne miasto to Trondheim. Na liście jest jeszcze Bergen.
Mieszkańcy Nowergii takie informacje wiążą z przybyciem do kraju uchodźców. Do samego Stryn w zeszłym roku przyjechała ich setka.
– Nie pracują, chodzą całymi dniami po mieście. Przesiadują w marketach, po godzinie 20 strach wyjść z domu – relacjonuje nasza słuchaczka. – Kiedyś nie zamykałam auta, gdy szłam do sklepu. Teraz jest całkiem inaczej. Ludzie szybko nauczyli się zamykać wszystko, choć wcześniej było to nie do pomyślenia.
Nasza słuchaczka dodaje, że dzieci nie są do siebie wrogo nastawione, choć w szkołach odbywają się wykłady pod hasłem: „Co zrobić, gdy ktoś cię zaatakuje”.