Oskarżony o nieumyślne postrzelenie naganiacza Aurelien L., 37-letni myśliwy z Francji, nie stawił się w czwartek w Sądzie Rejonowym w Kołobrzegu, mimo że wezwanie odebrał. Jego obecność nie była obowiązkowa i przewodniczący rozprawie sędzia Sławomir Solnica rozpoczął proces bez oskarżonego.
37-letni myśliwy z Francji Aurelien L. jest oskarżony o nieumyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu u pokrzywdzonego 49-letniego Krzysztofa G., to jest o czyn z art. 156 par. 2 kk.
Krzysztof G. został postrzelony przez myśliwego z Francji 12 listopada 2022 r. podczas komercyjnego polowania w lasach w okolicy miejscowości Charzyno w powiecie kołobrzeskim (woj. zachodniopomorskie)w obwodzie nadleśnictwa Gościno zorganizowanego dla grupy myśliwych z Francji przez jedno z lokalnych kół łowieckich.
„Oskarżony nie zachował szczególnej ostrożności i z broni myśliwskiej typu sztucer oddał strzały do zwierzyny znajdującej się od niego w odległości ok. 60 m, w sytuacji gdy nagonka znajdowała się w odległości mniejszej niż 100 m. Nieumyślnie postrzelił uczestniczącego w nagonce Krzysztofa G. w okolice prawego podudzia, czego skutkiem była jego amputacja” – mówił, przedstawiając zarzuty sformułowane w akcie oskarżenia prokurator Prokuratury Rejonowej w Kołobrzegu Łukasz Jenek.
Obrońca oskarżonego adw. Wiesław Breliński odczytał przetłumaczone na język polski pisma skierowane przez jego klienta do sądu, w których ten m.in. tłumaczy swój stosunek do sprawy.
W pierwszym z dwóch pism oskarżony zapewnia, że nie uchyla się od odpowiedzialności. Nie może uczestniczyć w rozprawie z przyczyn zawodowych.
„Od czasu tego tragicznego wypadku codziennie myślę o panu G. To, co się stało, jest dla mnie straszne” – napisał oskarżony. Zaznaczył, że po wyroku sprosta oczekiwaniom pokrzywdzonego. Poprosił o wybaczenie.
W drugim piśmie Aurelien L., piekarz i cukiernik, prowadzący własną działalność, zapewnia, że w swoim życiu zawsze starał się pomagać innym, w tym koledze, któremu też amputowano nogę. „Trudno mi jest patrzeć na nieszczęście innych ludzi. Od dnia wypadku nie znajduję już żadnej radości w życiu” – odczytywał w sądzie słowa oskarżonego adw. Breliński.
Aurelien L. napisał, że za pośrednictwem kolegów, którzy przyjechali ponownie w okolice Kołobrzegu na polowanie przekazał list pokrzywdzonemu oraz blisko 1000 euro, „nie w ramach przeprosin, ale by mógł sprawić przyjemność swojej rodzinie i bliskim osobom”. Wskazał, że jest mu przykro, za to co się stało.
„Będę wspierał Krzysztofa poprzez fundusze ubezpieczeniowe, które posiadam i mam nadzieję, że zrekompensują mu one jak najlepiej poniesioną szkodę. Krzysztof nie zobaczymy się już na polowaniu, dla mnie ta rozrywka skończyła się na zawsze” – napisał oskarżony.
Sąd wysłuchał w czwartek zeznań pokrzywdzonego Krzysztofa G., który podczas tragicznego w skutkach polowania, był pomocnikiem osoby, która je prowadziła.
„Prowadzący wyznaczył mi osobę, przy której mam stanąć i obserwować, jak jest prowadzony miot. Nagonka w naszą stronę wypchnęła jelenia byka, który wyskoczył z pędzonego miotu w naszą stronę. Ja stałem ok. 50 m między tym co mnie postrzelił a następnym myśliwym. Widząc pędzącego byka, myśliwy co mnie postrzelił, poderwał broń i zobaczyłem, że mierzy w kierunku miotu” – powiedział. Dodał, że następnie poczuł uderzenie kuli i upadł na ziemię.
“Ok. 30 minut czekałem na przyjazd pogotowia. Zabrali mnie do szpitala do Kołobrzegu. Z SOR-u zostałem odtransportowany do szpitala w Zdunowie, stamtąd do szpitala wojewódzkiego w Szczecinie. Trzy tygodnie byłem w śpiączce farmakologicznej” – zeznawał pokrzywdzony.
Przekazał, że dostał zaliczkę 10 tys. euro odszkodowania od firmy ubezpieczeniowej, która proponuje mu wypłacenie całości szkody w kwocie 75 tys. euro. Wskazał, że otrzymał także 980 euro nie bezpośrednio od oskarżonego, ale od tłumaczki, która reprezentuje biuro polowań. Natomiast firma, która ze strony polskiej ubezpieczała polowanie, odmówiła wypłaty odszkodowania, cedując odpowiedzialność na francuskie biuro organizujące polowanie.
Pokrzywdzony zaznaczył, że do „normalnego” funkcjonowania jest mu potrzebna proteza elektroniczna. Zapewnił, że do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych złożył dokumenty o dofinansowanie, ale nie ma jeszcze żadnej odpowiedzi.
„Moja sytuacja życiowa pogorszyła się bardzo mocno. Dostaję tylko rentę chorobową, wcześniej jeździłem zawodowo samochodowymi ciężarowymi. Nie jestem w stanie jeździć samochodem z manualną skrzynią biegów” – mówił na sali rozpraw pokrzywdzony.
Sędzia Solnica planuje na kolejnej rozprawie, której termin został ustalony na 20 września, przesłuchać wszystkich świadków. (PAP)
autorka: Inga Domurat
ing/ agz/
PAP/Jerzy Paszkowski