246 kilometrów przebiegła świnoujścianka Karolina Romańska podczas jednego z najtrudniejszych biegów na świece. – Trasa wiodła asfaltowymi drogami, przy normalnym ruchu samochodowym, z licznymi przewyższeniami i restrykcyjnymi limitami czasowymi – opowiada.
Karolina Romańska w piątek otrzymała kwiaty od zastępcy prezydenta Świnoujścia Pawła Sujki oraz gratulacje od przewodniczącej rady Elżbiety Jabłońskiej.
– To był bieg przez cały dzień, noc i dzień. Pierwsze 81 kilometrów pokonałam w czasie 9,5 godziny. Kolejna część trasy wiodła lokalnymi drogami wśród gajów oliwnych i winorośli – relacjonuje. Po 150 km trzeba było się skupić, żeby z jednej strony nie spaść w przepaść lub uważać aby nie dostać spadającym kamieniem z drugiej strony – mówi.
Podczas biegu Karolinie spuchła prawa noga. Wówczas pojawił się kryzys i zwątpienie.
– Wtedy zadzwoniłam do męża i powiedziałam, że nie dam rady, a on spokojnym głosem powtarzał, że jestem wielka, że dam radę, po mału do celu – mówi.
I udało się. Na mecie dostała bezcenną nagrodę – wieniec laurowy, który przyćmił wszystkie puchary i medale biegowe zdobywane w innych, równie trudnych imprezach na całym świecie.
– Zrobiłam to – mówi dumnie Karolina Romańska.
Spartathlon to ultramaraton na dystansie 246 kilometrów, który rozgrywany jest od dokładnie 35 lat. Za jego wynalazcę uznaje się Fidippidesa, czyli greckiego posłańca, który w starożytnej Grecji miał pobiec z Aten do Sparty i poprosić o pomoc przy bitwie pod Maratonem.Według opowieści wyruszył w trasę o poranku i przybiegł wieczorem następnego dnia.