Wspomnienia z wprowadzenia stanu wojennego z opowieści Piotra Zalewskiego i Marka Adamkiewicza

Ze wspomnieniami związanymi z momentem wprowadzenia stanu wojennego, podzielił się z nami Piotr Zalewski – pseudonim „Piguła” cichy bohater stanu wojennego. Działacz NZSu, założyciel oficyny wydawniczej SOWa, później zajmował się kolportażem wydawnictw oficyny NOWa. Na początku 1982 r. uruchomił prawdopodobnie pierwszą drukarnię w Szczecinie drukująca periodyk (BiS) i materiały związkowe.

45 minut po północy wpadł do mnie Marek Adamkiewicz i przewrócił się – pomyślałem, że pijany na strajku? Niemożliwe! Okazało się, że spadł śnieg – pierwszy tego roku. Marek Mówi – stan wojenny. Co? Co Ty pleciesz, pytam? Później ewakuowaliśmy poligrafię, która później się przydała, między innymi tam były dwie tony papieru. Na tamte czasy papier żeby kupić? Jak się kupowało dwie ryzy papieru, to trzeba było pokazać dowód osobisty w sklepie papierniczym… A myśmy dwie tony papieru wywieźli. Wywieźliśmy też ramki, farby, ulotki wyborcze z wyborów czerwcowych. Były one drukowane w drukarni, w której ja też pracowałem.

– Drukarnia o której mówił Piotr Zalewski znajdowała się na terenie jego posiadłości w Tanowie. Przygotowywano tam również materiały poligraficzne dla zarządu regionu podziemnej Solidarności.

Marka Adamkiewicza – opozycjonistę w czasach PRLu, współpracownika niezależnego wydawnictwa NOWa, członka Komisji Uczelnianej NZS w Szczecinie stan wojenny zastał podczas strajku okupacyjnego na wydziale matematyczno-fizycznym Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Szczecinie. W jaki sposób Adamkiewicz dowiedział się o wprowadzeniu stanu wojennego, o tym opowie nam osobiście.

Marek Adamkiewicz

Obok naszego budynku była słynna budowla telewizyjna, Szczepańskiego. Okazało się, że tam wkroczyło wojsko, także my już o godzinie 1-2 w nocy już wiedzieliśmy, że dzieją się rzeczy wyjątkowe w naszym mieście. Pierwszy ruch jaki zrobiłem, to pojechaliśmy do Stoczni Szczecińskiej, gdzie trwał dyżur strajkowy. Trzymaliśmy polecenie poinformowania kogo się jeszcze dało o tym, że dzieją się rzeczy nadzwyczajne i że może dojść do aresztowań. Krótko mówiąc – żeby wynieść się z domu, czyli uciec przed internowaniami.

– W wielu miejscowościach pierwsze aresztowania rozpoczęły się już przed północą, a ramach akcji „Azalia” zajmowano obiekty należące do radia i telewizji.