Kryzys energetyczny będzie się przekładał na każdy rodzaj samorządu, w tym na samorządy regionalne – podkreślił w Karpaczu marszałek woj. wielkopolskiego Marek Woźniak. Z kolei marszałek woj. podkarpackiego Władysław Ortyl zwracał uwagę, że strumień środków UE z roku na rok będzie malał i zarówno rząd, jak i samorządy muszą być na to gotowe.
W ramach Zgromadzenia Ogólnego Związku Województw RP w Karpaczu – przypadającego w 20-lecie związku – odbyła się debata na temat przyszłości polskich regionów, organizowana we współpracy z Serwisem Samorządowym PAP.
W ocenie marszałka województwa wielkopolskiego Marka Woźniaka, nie do końca można przewidzieć jaka będzie przyszłość regionów. Zauważył, że mamy w tej chwili do czynienia z kryzysem o charakterze globalnym, przy czym najsilniejszy akcent należy położyć na kryzys energetyczny, który ma wpływ na wysokie ceny nośników energii.
„Będzie się to przekładać na każdy rodzaj samorządu, w tym na samorządy regionalne, w postaci rosnących kosztów utrzymania wielu instytucji: administracji, edukacji, opieki zdrowotnej i kolei regionalnych” – zaznaczył marszałek.
Zdaniem Woźniaka, w najbliższej przyszłości problemem może okazać się również budżetowanie, gdyż wydatki bieżące są jednym z najbardziej kłopotliwych dla samorządów rodzajów wydatków.
„O ile można sobie poradzić z wydatkami inwestycyjnymi, biorąc kredyty i spłacając je w długiej perspektywie, o tyle wydatki bieżące powinny być finansowane z bieżących dochodów. W polskim prawie nie ma żadnego wyjścia z tej sytuacji – jeśli bieżące wydatki będą wyższe od bieżących dochodów, to jest sytuacji katastrofy dla budżetu województwa – wyjaśnił samorządowiec. – Mam nadzieję, że to nie nastąpi, aczkolwiek ostatecznej odpowiedzi na to nie mamy” – zastrzegł.
Marszałek województwa podkarpackiego Władysław Ortyl podkreślił, że poziom środków unijnych, które będą do nas trafiały, będzie malał „z roku na rok, z perspektywy na perspektywę”. Zdaniem samorządowca wynika to z faktu, że nasz kraj bardzo dobrze się rozwija i notujemy coraz wyższy poziomy PKB. Ortyl przekonywał, że samorządy i rząd powinny przygotować się na ten moment.
„Politykę rozwoju, politykę rozwoju gospodarczego, regionalnego społecznego, będzie trzeba w dalszym ciągu prowadzić, nikt z nas tego nie zwalnia. Chcemy, żeby dynamika rozwoju rosła, stąd dziś mamy do czynienia często z podwójnym strumieniem finansowania – czekamy na środki europejskie, ale w tym czasie, kiedy ich jeszcze nie ma, mamy wyraźne zwiększenie środków, funduszy, które trafiają do nas z budżetu (państwa)” – zauważył marszałek.
„Przygotowuje nas to do tego momentu, kiedy środki na rozwój będą wyłącznie wynikiem naszych dochodów, subwencji i dotacji, które zostaną skierowane z poziomu rządu. Myślę, że dobrze by było, żeby te fundusze trafiały głównie do samorządu wojewódzkiego, który ma strategię, który ma programy strategiczne, który za politykę regionalną (…) odpowiada” – dodał.
Wiceprzewodnicząca Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego Teresa Kalina wskazała, że decentralizacja naszego państwa jest bardzo szczegółowo zapisana w Konstytucji RP.
„Wolałabym, żeby nasz rząd jednak nie zabierał nam pieniędzy i potem łaskawie nam ich nie dawał. Chciałabym, żeby była stabilizacja finansowa, żądamy CIT i dostajemy ten CIT” – mówiła.
W ocenie wiceprzewodniczącej sejmiku, województwo zachodniopomorskie straciło na „nowym ładzie” 100 mln zł.
„To nie jest mało, przy budżecie w wysokości 1,4 mld, z czego jest dużo środków unijnych. Środki, którymi my dysponujemy, powinny zostać w samorządzie. Natomiast rząd, jeśli już nam zabrał te pieniądze, to powinny być jasno określone kryteria, na jakich zasadach nam daje, a nie >>temu dam tyle, temu tyle<<. Ponoć jakiś jest konkurs, tylko nikt nie wie, na jakich zasadach. Takich rzeczy być po prostu nie może” – podkreślała.
Przewodniczący sejmiku województwa świętokrzyskiego Andrzej Pruś przekonywał, że zamiast spierać się o to, >>ile rząd komu zabrał<<, samorządy powinni zastanawiać się, jaka będzie ich przyszłość, kiedy przestaną być poważnymi beneficjentami unijnych pieniędzy.
„To samorządowcy wywodzący się z określonych środowisk mówią, że im się zabiera, inni – czasami też z tych środowisk – mówią, że nigdy im tak dobrze nie było. Znam gminy nie tylko w woj. świętokrzyskim, które czasami prawie drugi budżet mają z tego >>zaniedbywanego<< programu rządowego, jakim jest Polski Ład i inne programy” – zaznaczył Pruś.
Członek zarządu województwa opolskiego Antoni Konopka ocenił natomiast, że samorządy „metodą salami” pozbawiane są zadań i kompetencji.
„Samorządy gmin, powiaty czy województwa potrzebują środków w ramach (Programu) Inwestycji Strategicznych. Tylko czy to nie jest w pewny sposób też ręczne sterowanie? Rozmawiałem z wójtem, który opowiadał, że (…) potrzebował pieniędzy na przedszkole, a dostał na drogę, sąsiad mówił, że potrzebował na drogę, a dostał na przedszkole. Jaka jest w tym logika?” – mówił Konopka.
Źródło informacji: PAP MediaRoom
Foto: PAP/ M. Kulczyński