Wojna ulotkowo-plakatowa w Koszalinie

W tym tygodniu w Koszalinie można było spotkać banery wytykające niegospodarność prezydentowi Piotrowi Jedlińskiemu. Oficjalnie nikt do ich rozwieszania się nie przyznał, ale urzędujący prezydent obwinia za bezprawne wieszanie plakatów sztab kontrkandydata, Tomasza Sobieraja.

Wiemy, kto za tym stoi, wiemy, kto pilnował tych kostek pod Centrum Handlowym Emka. Wiemy, kto stał przy tych kostkach w trakcie ostatniej giełdy. Wiemy doskonale, kiedy i gdzie te kostki były składowane, więc doskonale wiemy, jak będzie wyglądał Koszalin po wyborach, jeśli mój kontrkandydat wygra.

Sam prezydent ściągnął oczerniające go banery. Co ciekawe, już na drugi dzień od tego incydentu przed biurem poselskim Stanisława Gawłowskiego, który wspiera Sobieraja, stanęła przyczepa z planszą nazywającą polityków z PO likwidatorami koszalińskiego szpitala. Mieszkańcy mogli też znaleźć w swoich skrzynkach ulotki określające Tomasza Sobieraja mianem likwidatora oddziału neurologii. Na tych materiałach także nie znajdziemy informacji o źródle finansowania. Mimo to sam zainteresowany jest pewny wygranej w drugiej turze.

Mamy stabilną większość w Radzie Miasta. I w Sejmiku również samodzielna. Także to pozwala z takim optymizmem patrzeć w przyszłość, że te wszystkie elementy się ze sobą poskładają. Żeby to rozstrzygnąć już w pierwszej turze zabrakło jakichś 1500-1600 głosów. Także liczę, że również w drugiej turze obdarzą mnie tym zaufaniem i zakończymy te wybory zwycięstwem. Spotkam się z prezydentem Jedlińskim jeszcze w drugiej turze, ale przewaga, która nas dzieli też pozwala z takim optymizmem patrzeć w przyszłość.

Na wyborcze awantury, kandydaci na stanowisko prezydenta miasta mają czas do północy w sobotę. Wtedy rozpoczyna się w całym kraju cisza wyborcza.