Rodzice ofiar pożaru w escape roomie: ktoś, kto doprowadził do śmierci naszych dzieci, szuka słów, by nas pocieszyć

Ktoś, kto swoim działaniem doprowadził do śmierci naszych dzieci, szuka słów, by nas pocieszyć. To coś więcej niż brak empatii – mówił na sali sądowej w imieniu wszystkich rodziców ojciec jednej z pięciu 15-latek, które straciły życie w pożarze escape roomu.

W środę po wyjaśnieniach wszystkich czworga oskarżonych w procesie dotyczącym pożaru, do tych złożonych przez organizatora escape roomu odnieśli się w Sądzie Okręgowym w Koszalinie oskarżyciele posiłkowi – rodzice pięciu 15-latek, które zginęły. Oświadczenie przeczytał jeden z nich, Adam Pietras, ojciec zmarłej Wiktorii.

Mówił o tym, że pobyt w escape roomie dla jego córki i pozostałych dziewcząt „to miała być radość z urodzin jednej z nich i wspólnie spędzonego czasu”, a zmieniła się w koszmar.

„Każda z nich chciała żyć, każda mimo młodego wieku, miała plany na życie” – mówił ojciec Wiktorii, podkreślając, że z powodu działalności powadzonej przez Miłosza S. żadna tych planów nie zrealizuje.

„A my nie będziemy mogli w tym uczestniczyć, dzielić radości i smutku. Jako rodzic już nigdy niczego nie będę mógł doświadczyć. Ktoś, kto swoim działaniem doprowadził do śmierci naszych dzieci, szuka słów, by nas pocieszyć” – mówił Pietras łamiącym się głosem. Na sali rozpraw większość rodziców nie była w stanie powstrzymać łez.

Tylko ze względu na miejsce, w którym składał oświadczenie, to poszukiwanie słów pocieszenia, nazwał czymś więcej niż brakiem empatii, nie używając dosadniejszych określeń.

„Jest takie powiedzenie irlandzkie, że cegły i zaprawa tworzą dom, ale śmiech dzieci tworzy atmosferę domu. W naszym domu tej atmosfery już nie będzie, dzięki oskarżonemu Miłoszowi S.” – kontynuował.

Zwracając się do sądu mówił, że „każdy oskarżony ma prawo do obrony” i jest to dla niego zrozumiałe i oczywiste, ale „niezrozumiałe jest to, dlaczego oskarżony pastwił się nad moją i pozostałych rodziców psychiką, opowiadając o swojej pasji, szkoleniach” oraz o escape roomie, który „można by odnieść wrażenie, że był to wzorcowym nie tylko w Polsce, ale i na świecie”.

„Ja i pozostali rodzice, których córki zginęły nie mamy prawa powiedzieć: +jesteś mordercą+, +zabiłeś nasze dzieci+ (…), bo mamy zachować spokój, nie mamy okazywać emocji (…), ale oskarżony swoim zachowaniem i oświadczeniem może dręczyć nas psychicznie” – mówił Pietras. Na dowód przytoczył wyjaśnienia Miłosza S., które w jego ocenie sugerowały, że drzwi pokoju zagadek nie były blokowane, że dziewczęta mogły wyjść, wziąć wiadro wody i ugasić pożar.

„Miłosz S. nie używał brzydkich słów, ale cały przekaz zawarty w oświadczeniu został skonstruowany w taki sposób, by cały czas oddziaływać na nasze emocje, stan pokrzywdzonych. Całe oświadczenie Miłosza S. to przekaz o własnej nieomylności. Dla mnie ojca zmarłej tragicznie Wiktorii podszyte to jest obłudą. (…) Wysoki sądzie, ile trzeba mieć w sobie pokładów zła, by powiedzieć nam, że dziewczynki nie potrafiły wyjść z pomieszczenia. Taka wypowiedź oskarżonego nosi znamiona tortur. Jak obłudne jest zachowanie oskarżonego niech świadczy to, że popadał w płacz, mówiąc o naszych córkach, (…) gdy mówił o roli swoich babci i mamy przechodził w spokojny ton. My i pozostali rodzice nie życzymy sobie, by oskarżony zawierzał dusze mojej córek i pozostałych dziewczynek Bogu” – zaznaczył Pietras.

Przytoczył na koniec wypowiedź, jak podkreślił, jednego z najwybitniejszych adwokatów amerykańskich Clarence’a Darrowa. Miał on powiedzieć, że „pierwszym zadaniem obrońcy w sądzie jest, by ława oskarżonych polubiła jego klienta”. Pietras dodał od siebie: „szkoda, że kosztem pokrzywdzonych”.(PAP)

autorka: Inga Domurat

ing/ jann/

Foto:  PAP/Jerzy Muszyński