47. Maraton Dębno, będący równocześnie 41. mistrzostwami Polski kobiet i 91.mistrzostwami Polski mężczyzn przechodzi do historii jako jeden z najszybszych w historii.
W rywalizacji mężczyzn po złoty medal sięgnął Arkadiusz Gardzielewski (Śląsk Wrocław) z czasem 2:10:31. Tuż za nim finiszował Kamil Karbowiak (Kotwica Brzeg) 2:10:35, a brąz MP przypadł Krystianowi Zalewskiemu (Barnim Goleniów) 2:10:58 – to najlepszy w historii polskiego maratonu wynik debiutanta na tej trasie. Cała trójka wspólnie biegła mniej więcej do 35 kilometra, wtedy Gardzielewski przyspieszył i rozpoczął walkę o tytuł i udział w igrzyskach.
Na kilka kilometrów przed metą dowiedziałem się, że w Holandii padły też znakomite wyniki wypełniające minima Polaków, więc zamiast ustawiać się na spokojne spełnienie minimum, zacząłem nastawiać się, że muszę tutaj dzisiaj wygrać. Tylko to gwarantowało przepustkę do Tokio. Dlatego zaatakowałem, urwałem się , wypracowałem w miarę bezpieczną przewagę . Ta na końcu zaczęła topnieć, więc resztkami sił tak na dobrą sprawę dobiegłem do mety na ugiętych nogach. Wywalczyłem swoje marzenie, dzisiaj jestem najszczęśliwszym człowiekiem w tym kraju – powiedział kilkadziesiąt minut po minięciu mety Arkadiusz Gardzielewski.
Bieg pań z kolei przechodzi do historii jako jeden z najszybszych z udziałem naszych reprezentantek. Mistrzyni Polski sprzed roku Aleksandra Lisowska (AZS UWM Olsztyn) nie tylko obroniła tytuł sprzed roku, ale dosłownie “frunąc” na ostatnich metrach wyrównała rekord Polski Małgorzaty Sobańskiej z 2001 roku z Maratonu w Chicago 2:26:08 !!!
Mało tego wicemistrzyni Polski i brązowa medalistka MP także zmieściły się w wyznaczonym przez PZLA minimum na igrzyska – Angelika Mach 2:27:48, Izabela Paszkiewicz (obie AZS UMCS Lublin) – 2:28:12.
Jestem mega szczęśliwa i nadal nie wierzę, że to się stało. Mam nadzieję, że jak jutro się obudzę, to nie okaże się to jedynie pięknym “koszmarem”. Biegło mi się dziś rewelacyjnie, ta trasa niosła, gdzieś wyczytałam przed startem, że będzie tu 200 metrowy podbieg, tymczasem nic takiego mnie nie spotkało. A czas, Jezu, pewnie gdybym wiedziała o rekordzie Polski tę sekundę byłabym jeszcze w stanie urwać – podsumowała Aleksandra Lisowska.