Kleszcze znowu w natarciu? Nowy gatunek widziany w polskich lasach

Kleszcze afrykańskie nazywane również wędrownymi zawitały do polskich lasów. Spacerowicze coraz częściej zgłaszają ich obecność, przez co rodzą się pytania, czy mogą być groźniejsze od powszechnie spotykanego kuzyna?

Temat kleszczy i ewentualnego zarażenia boreliozą cyklicznie wraca w okresie wakacyjnym. Kleszcze z łatwością przedostają się na naszą skórę bądź naszych pupili, gdzie w spokoju delektują się naszym osoczem. Największa obawa dotyczy jednak ewentualnych chorób, jakie pasożyt może przenosić. Głównie boreliozę, która stała się wręcz utożsamiana z polskimi kleszczami.

Z południowej części kraju napływają informacje o spotkaniu tzw. kleszczy afrykańskich, nazywanych inaczej wędrownymi. Znalazły się tu za sprawą migracji ptaków i ocieplenia klimatu, przez co bardzo płynnie przystosowały się do nowego środowiska. Pierwsze osobniki zauważono najpierw w Niemczech i na Węgrzech. Wraz z początkiem sezonu zaczęły pojawiać się również w Polsce.

Główne różnica to wielkość pajęczaka. Przede wszystkim jest większy od swojego kuzyna. Najedzony może osiągać nawet ok. 3 cm długości i szerokości. Różnią się także odnóżami. Kleszcze afrykańskie mają je prążkowane w kolorze kości słoniowej, a ich odwłok może przybrać barwę czarną lub rudobrązową.

Eksperci nie dają jednoznacznej odpowiedzi czy nowy gatunek zadomowi się na dobre. Większość pytań dotyczy jednak ewentualnych chorób, jakich pajęczak może być nosicielem. Warto nadmienić, że nie wszystkie kleszcze muszą być np. zarażone boreliozą. Nie zmienia to faktu, że w tym temacie ważna jest zdrowa profilaktyka.

– Gryzący przekazują wraz ze swoją śliną różne drobnoustroje, bo my pamiętamy wyłącznie o tej boreliozie, mówimy teraz więcej o kleszczowym zapaleniu mózgu, ale to jest jeszcze szereg innych bakterii, które mogą dawać bardzo różne nietypowe objawy,  które nie do końca możemy nawet z tym kleszczem wiązać- mówi  dr. nauk medycznych Joanna Jursa-Kulesza,  przewodnicząca zespołu kontroli zakażeń w Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie.

W internecie bardzo szybko powstały różne fora, w których miłośnicy leśnych spacerów i nie tylko zaczęli zgłaszać aktywność kleszczy. Na portalu „Ciemna Strona Wiosny” widnieje tzw. mapa kleszczy, zawierająca informacje o napotkanych pasożytach. Według niej na Pomorzu Zachodnim internauci w 2024 roku zgłosili ok. 750 przypadków styczności z kleszczami. O tym co należy zrobić z napotkanym pasożytem opowiada dr. Joanna Jursa-Kulesza:

– Jak najszybciej usunąć kleszcza.  Jeżeli możemy zlokalizować czas, kiedy najprawdopodobniej,  czyli jeżeli mamy tutaj tę możliwość określenia czasu, od kiedy tego kleszcza mamy, to jeżeli jest to do 48 godzin, to nie musimy się obawiać, dlatego że tutaj te choroby rzeczywiście raczej nie będą nam groziły, aczkolwiek tutaj, jeżeli chodzi o wirusowe zapalenie mózgu, to wczesnowiosenne, wczesnoletnie zapalenie mózgu,  to tutaj praktycznie ten czas może być nawet krótki, tego żerowania kleszcza na naszym ciele i to zakażenie jak najbardziej może się rozwinąć.  Natomiast, jeżeli chodzi o boreliozę, to ten okres, tak mówimy, do 48 godzin. Natomiast, jeżeli to było masywne pogryzienie przez kleszcze, warto skontaktować się z lekarzem.

Przy wysokich temperaturach i chęci wygodnego ubioru, często nie unikniemy spotkania z niechcianymi insektami. Dlatego warto ze spokojem podejść do sprawy i nie wpadać w panikę. Po usunięciu kleszcza przez rozmaite przyrządy lub zwykłą pęsetę należy obserwować miejsce ugryzienia. Jeśli nie wystąpią żadne zaczerwienienia ani oznaki grypy, możemy być spokojnie. W innych przepadkach np. zaognienia rany warto skonsultować się z lekarzem rodzinnym.

Foto: Pexels