Jedno z najstarszych kin na świecie, a jednocześnie wizytówka Szczecina, od kilku miesięcy zawiesiło swoją działalność. Teraz kiedy będzie prowadzone przez Dom Kultury “Krzemień”, obiekt ma wrócić do pracy na początku października.
Chciałbym poinformować państwa, że z początkiem października chcemy otworzyć Kino Pionier dla mieszkańców. Obecnie pracujemy organizacyjnie nad tym, aby kino oddać mieszkańcom. Chcemy, aby to szczecińskie kino było dla mieszkańców Szczecina, było prowadzone przez szczecinian i służyło wszystkim, którzy kochają film, czują ten klimat tego kina i zrobimy wszystko, aby kino w pełni ruszyło właśnie z początkiem października. Czy to będzie 1 października, czy 2, czy 3, to jeszcze dzisiaj nie jesteśmy w stanie tego powiedzieć, ale takie mamy założenia, takie mamy plany- mówił wiceprezydent Szczecina Marcin Biskupski.
Nie ma jednak wątpliwości, że przed załogą pod nowym kierownictwem czeka duże wyzwanie, aby obiekt wrócił do dawnej świetności. O pracach, jakie czeka kino, mówi Krzysztof Spór, będący jednym z reaktywatorów Pioniera i prowadzącym Kino Zamek:
My jesteśmy oczywiście cały czas w trakcie koncepcji tego naszego pomysłu. Oczywiście chcielibyśmy, żeby kino ruszyło w pełnym wymiarze i ten początek października. Na razie dość ostrożnie celujemy, żeby udało się doprowadzić kino do takiej pełnej działalności. Proszę też pamiętać o tym, że to kino będziemy odbudowywać latami. Będziemy je rekonstruować, będziemy nad nim pracować jeszcze przez wiele, wiele miesięcy po tym, jak ono w ogóle ruszy. Tu jest tak naprawdę bardzo dużo rzeczy do zrobienia, do przemyślenia, do zbudowania całego zespołu i myśli nad tym, jak ma funkcjonować kino.
Jak mówi Biskupski, na ten moment Miasto nie przewiduje dodatkowych wydatków związanych z Pionierem, a jedynie „niezbędną kosmetykę”. Dlatego również nie zapowiedziano np. gruntownych zmian sprzętu, czy wystroju. To spowodowało też potrzebę wypożyczenia projektorów od „sąsiadów”, których nowi włodarze nie przedstawili. Wiadomo, że kino będzie działało w „okrojonej formie”, a przynajmniej na razie.
Fot: Filip Grzebień