Podwójne palenie, czyli sięganie zarówno np. po tradycyjne jak i e-papierosy, zwiększa ryzyko zdrowotne. Użytkownicy tradycyjnych papierosów są czterokrotnie częściej narażeni na zawał niż niepalacze, a u podwójnych palaczy to zagrożenie wzrasta pięciokrotnie – mówił PAP prof. Mateusz Jankowski.
Prof. Mateusz Jankowski, lekarz, specjalista zdrowia publicznego, nauczyciel akademicki Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, postanowieniem prezydenta z 27 czerwca 2024 r., mając 31 lat, uzyskał tytuł profesora. W 2021 r. w Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego na podstawie osiągnięcia naukowego pod tytułem “Wyroby tytoniowe i papierosy elektroniczne w polskiej populacji – częstość stosowania, bierne narażenie na substancje toksyczne oraz metody prewencji” uzyskał stopień doktora habilitowanego.
PAP: Jak pan to zrobił? Jak się zostaje najmłodszym profesorem w Polsce?
Prof. Mateusz Jankowski: Nie najmłodszym, jestem drugi, tytuł najmłodszego przysługuje kardiomorfologowi z Krakowa – otrzymał tytuł profesora w wieku 29 lat. A jeśli chodzi o sposób, to potrzebne jest szczęście, dobra konstelacja różnych czynników, ciekawe tematy i możliwości rozwoju.
PAP: Gratuluję. Dzisiaj chciałam pana prosić o rozmowę na temat waszych badań z lutego tego roku na temat palenia różnego rodzaju papierosów, kolejnych zresztą publikacji na ten temat. Skąd to zainteresowanie papierosami.
M.J.: Ze Śląska, gdzie studiowałem. Tam było bardzo dużo palaczy i dużo badań na temat chorób płuc. I tak jakoś wyszło, że palenie stało się przedmiotem moich głównych zainteresowań badawczych.
PAP: Z waszych najnowszych badań wynika, że co prawda papierosy do podgrzewaczy nie są jeszcze jakoś szczególnie popularne, niecałe pięć procent Polaków używa ich codziennie, to niektórzy palacze jednocześnie używają tzw. tradycyjnych papierosów z e-papierosami lub podgrzewaczami tytoniu. Jak to wpływa na zdrowie?
M.J.: To najważniejsza obserwacja, ponieważ e-papierosy i podgrzewacze tytoniu wprowadzano na rynek jako rzekomą alternatywę dla tradycyjnych papierosów.
Nasze badania wykazały, że osoby palące tradycyjne papierosy, sięgały po e-papierosy czy podgrzewacze, żeby rzucić palenie albo przejść z tradycyjnych na ich rzekomo zdrowsze odpowiedniki. Większość z nich jednak tego nie było w stanie uczynić, dlatego dziś wśród użytkowników tych produktów dominują tzw. podwójni palacze. Nie ma za wiele badań na ten temat, ale te, które są, jednoznacznie wskazują na to, że te osoby są narażone na większe ryzyko zdrowotne niż te, które nikotynę przyjmują tylko w jeden sposób. Np. jeśli użytkownicy tradycyjnych papierosów są czterokrotnie bardziej narażeni na zawał niż nie-palacze, to u podwójnych palaczy to zagrożenie jest pięciokrotnie wyższe.
Jest jeszcze jedna, istotna kwestia: ktoś, kto używa e-papierosa, bardzo często nie kontroluje dawki nikotyny, przyjmuje jej większe dawki, bo używa e-papierosa w pomieszczeniach, praktycznie non-stop, więc nie może zerwać z nałogiem. Przeciwnie: jego uzależnienie się pogłębia.
PAP: Kto najczęściej sięga po taką podwójną używkę?
M.J.: O ile tradycyjne papierosy najczęściej palą osoby w wieku 40-60 lat, to e-papierosów używają głównie nastolatki i młodzi, dorośli, natomiast podgrzewacie tytoniu osoby młode między 18. a 40. rokiem życia. Przy czym, jeśli kiedyś mężczyźni palili częściej i więcej niż kobiety, to dziś różnice między mężczyznami i kobietami ulegają zatarciu. Nie ma także istotnych statystycznie różnic, jeśli chodzi o płeć podwójnych palaczy, tyle tylko, że są nimi osoby aktywne zawodowo. W ich przypadku obserwujemy bardzo duży wpływ tzw. zachowań grupowych: użytkownicy nowych form absorbowania nikotyny chętnie się nimi dzielą z palaczami tradycyjnych papierosów, zachęcając, żeby spróbowali.
PAP: A ci, jak im zasmakuje, wkrótce będą palili “podwójnie”. Czy to, że e-papierosy i wkłady do podgrzewaczy są oferowane w różnych smakach, ma wpływ na ich konsumpcję?
M.J.: Olbrzymi. Na rynku jest dostępnych 15 tys. różnych smaków e-papierosów, często to są smaki owocowe, guma balonowa, coca-cola – żeby były atrakcyjne dla młodzieży. Dlatego wycofano z rynku papierosy mentolowe i smakowe, co dało dobre rezultaty. Obecnie mamy pewne niespójności w legislacji i powinniśmy wyeliminować smaki także we wkładach do podgrzewaczy i w e-papierosach.
PAP: Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało taki krok w maju, skończyły się już konsultacje społeczne w sprawie projektu ustawy mającej to uregulować, ale gdzieś to utknęło.
M.J.: Bardzo czekamy na te zmiany prawne, ponieważ zakazy są skuteczne. Z badań międzynarodowych wynika, że jedna piąta osób, które paliła mentole po tym, jak wprowadzono zakaz ich sprzedaży, porzuciła palenie. Niestety, istotny odsetek przeszedł po prostu na mentolowe wkłady do podgrzewaczy tytoniu.
PAP: Które z tych trzech rodzajów papierosów dostępnych na rynku są najmniej szkodliwe?
M.J.: To jest bardzo dobre pytanie, na której nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo wszystko zależy od tego, w jaki sposób ich używamy, ile palimy. Jedno jest pewne: wszystkie te trzy grupy produktów są szkodliwe dla zdrowia.
Są pewne badania pokazujące, że w tych nowych wyrobach jest niższa emisja substancji szkodliwych, ale z perspektywy klinicznej nie zawsze się to przekłada bezpośrednio na obniżone ryzyko o takim samym stopniu, bo nawet niskie dawki mogą być szkodliwe.
Większość badań porównuje mechanizmy używania podgrzewaczy z mechanizmami palenia tytoniu, ale podgrzewacze mają inny mechanizm działania, inny jest skład wkładów do nich niż papierosów, nie wiadomo jeszcze, czy te aluminiowe owijki wokół nich nie są szkodliwe, te wkłady mają także inne, polimerowe filtry, których resztki mogą odkładać się w urządzeniach. Wciąż są prowadzone badania, trzeba poczekać na ich wyniki.
PAP: Z tego, co pan powiedział zrozumiałam, że to, co się znajduje we wkładach do podgrzewaczy, to nie jest czysty tytoń.
M.J.: Ano nie jest, jest w nim szereg substancji stabilizujących.
PAP: E-papierosy są na rynku dłużej, niż podgrzewacze, więc naukowcom chyba lepiej się udało je poznać.
M.J.: Wiemy, że one wywołują podobne skutki zdrowotne, jak tradycyjne papierosy, czyli zwiększają ryzyko zawału mięśnia sercowego, udaru mózgu, indukują stan zapalny w układzie oddechowym człowieka, a przy długoletnim stosowaniu przewlekłą obturacyjną chorobę płuc etc.
Poza tym o zatrucia nikotyną jest dużo łatwiej, powodują też procesy mogące prowadzić do nowotworzenia. Były też doniesienia naukowe dotyczące uszkodzenia płuc. One są dostępne od 2010 roku tak szeroko, więc badania jeszcze trwają, ale już te pierwsze obserwacje są bardzo niepokojące, zwłaszcza w przypadku skutków kardiologicznych i pulmonologicznych.
Poza tym za pomocą samodzielnie przygotowanych płynów do e-papierosów można także przyjmować niektóre narkotyki.
PAP: Obecnie papierosy codziennie pali 24,5 proc. dorosłych Polaków. Jak to wyglądało 10 czy 20 lat temu?
M.J.: 10-15 lat temu codziennie paliło 30 proc. Polaków, ale były różnice ze względu na płeć, mężczyźni palili więcej. Od 2019 roku obserwujemy, że mężczyźni i kobiety palą tak samo, a odsetek codziennych palaczy utrzymuje się na stałym poziomie jednej czwartej dorosłych mieszkańców Polski, przy czym zwiększa się odsetek użytkowników innych form wyrobów nikotynowych.
PAP: Czyli jeżeli się doda do tych palących normalne papierosy użytkowników nowych wyrobów, to…
M.J.: …okaże się, że możemy mówić mniej więcej o 30 procentach, czyli spożycie nikotyny jednak nam nie spadło. Wzrosło podczas pandemii, kiedy ludzie siedzieli w domu i “zabijali czas”.
PAP: A co z dzieciakami?
M.J.: Z nimi jest duży problem, bo bardzo wcześnie zaczynają inicjację nikotynową, coraz częściej robią to za pomocą e-papierosa w wieku 14 lat. Szacuje się, że w szkołach używa ich ok. 30 proc. uczniów. Są łatwe w użyciu, a dorosłym trudno wykryć, że dziecko używa e-papierosa, z uwagi na jego kształt i zapach. Dziś w szkolnych toaletach na przerwach, zamiast dymu papierosianego, czuć słodkie aromaty z aerozolu do e-papierosa.
PAP: Jak można z tym walczyć?
M.J.: Potrzebujemy zmian legislacyjnych – zakaz sprzedaży jednorazowych e-papierosów na pewno by pomógł. Musimy też uregulować kwestie wariantów smakowych do e-papierosów i wkładów do podgrzewaczy tytoniu. No i wreszcie powinniśmy przestrzegać norm jakościowych tych produktów, gdyż często nie są one weryfikowane przez odpowiednie instytucje, dochodzi do zgłoszenia danego produktu, ale nikt nie sprawdza, co tak naprawdę jest w środku i czy normy są spełnione.
PAP: Kto powinien to weryfikować?
M.J.: Mamy Inspekcję Sanitarną, Biuro do spraw Substancji Chemicznych i Inspekcję Handlową, ale nie określono jednoznacznie instytucji, która miałaby wszystkie możliwości kontrolne i karne w tym zakresie. Dlatego te instytucje przerzucają się odpowiedzialnością między sobą.
PAP: Podejrzewam, że badane są te wyroby, które są produkowane w Polsce, a te, które są ściągane z zagranicy, na przykład z Chin, już nie.
M.J.: Tak, bardzo często właśnie te z Chin nie są w żaden sposób kontrolowane. Zdarzają się wyrywkowe kontrole, ale nie ma takiego mechanizmu wycofywania towaru, jak na przykład w przypadku żywności.
Potrzebna jest strategia tego, jak chcemy walczyć z nikotynizmem, powinniśmy umożliwić dostęp do farmakoterapii i poradnictwa tym, którzy chcą rzucić nałóg.
W tej chwili mamy w Polsce pięć poradni tytoniowych na 38 milionów obywateli, z czego 8 mln to palacze. No i powinniśmy budować świadomość społeczną w nowoczesny sposób, bo e-papierosy i podgrzewacze są w atrakcyjny sposób reklamowane w mediach społecznościowych, a kampanie antytytoniowe sprowadzają się do starych, nudnych sloganów, niestrawnych dla osób, które są najbardziej narażone na sięgnięcie po te produkty.
PAP: A może powinniśmy zalegalizować marihuanę tak, jak robią to niektóre kraje. Jest mniej toksyczna niż tytoń.
M.J.: Są różne strategie i wszystkie należy rozważyć. Są na to sensowne argumenty.
Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)