Para prowadząca ośrodek dla koni w wiosce pod Gryficami, będzie mieć spore problemy. Przyjmowali konie, aby się nimi opiekować na starość, a w rzeczywistości zwierzęta były sprzedawane lub wymieniane na inne. Na policję zgłaszają się pierwsi poszkodowani. Sprawa zakończy się przed sądem.
Para młodych ludzi ogłaszała w Internecie chęć przygarnięcia koni do stada. Jak tłumaczyli, potrzebowali tego, aby otrzymywać środki z Unii Europejskiej. Nie był ważny stan zdrowia zwierząt, zapewniali, że będą należycie opiekować się końmi. Sporządzali umowy adopcyjne i podpisywali umowy. Na pozór wszystko wydawało się być w porządku. Aby uspokoić właścicieli koni, systematycznie wysyłali zdjęcia zwierząt. Dopiero później okazało się, że były zrobione „na zapas”.
– Mój koń do tej pory mieszkał w Bielsku Białej. Powietrze u nas nie jest najlepsze. Weterynarz stwierdził u niego astmę i zalecił zmianę otoczenia. Ośrodek pod Gryficami wydawał się idealny, wielkie pola, rzeka, świeże powietrze. Raj na ziemi. Zanim przyjechałam z koniem, sprawdziłam to miejsce. Wszystko wydawało mi się w porządku. W Internecie nie było żadnych niepokojących sygnałów. Nie sądziłam, że zgotuję swojemu koniowi piekło – mówi jedna z właścicielek.
Jak się później okazało, już kilka dni po przekazaniu konia, w niejasnych okolicznościach zwierzę trafiło w ręce handlarza końmi. Jak zapewnia mężczyzna, który zobowiązał się nim opiekować, wypożyczył jedynie konia pobliskiemu rolnikowi, a ten go sprzedał. O przekazywaniu gotówki z ręki do ręki nie ma mowy. Z kolei rolnik broni się i tłumaczy, że wziął za niego pieniądze. W podobny sposób właścicieli zmieniło jeszcze kilka koni.
– Nie miał do tego prawa. Sprzedał konia bez umowy i paszportu. Mi się udało odzyskać Czardasza. Znalazłam go w ośrodku pod Kamieniem Pomorskim. Zadzwoniłam i rozmawiałam przez telefon z właścicielką stajni. Kupiła mojego konia bez paszportu. Wtedy przekręt wyszedł na jaw. Zaczęły zgłaszać się inne osoby, które straciły konia w podobny sposób – opowiada Marzena Czarna.
Jeszcze jeden koń trafił w ręce rolnika handlującego zwierzętami. Jak tłumaczy, wymienił go za innego konia. Zwierzę zamiast na polu, stało na betonie w gospodarstwie koło Cerkwicy (woj. zachodniopomorskie).
Kolejna poszkodowana kobieta, do tej pory nie wie, gdzie jest jej zwierzę. Szuka konia na własną rękę. Razem z innymi poszkodowanymi założyła na Facebooku grupę poszukującą zaginionych koni. Wymieniają się zdjęciami zaginionych zwierząt.
– To ja zostałem oszukany! – broni się rolnik spod Cerkwicy. Sprzedali mi tego konia i mówili, że są ich właścicielami. Zapłaciłem im – podkreśla.
Jednak nie potrafi już wytłumaczyć, dlaczego transakcja odbyła się bez paszportu zwierzęcia.
O sprawie wie już policja w Gryficach. Przez kilka godzin przesłuchiwano poszkodowane właścicieli koni. Zgłoszenie o oszustwie przyjęła także policja w Elblągu.
Mężczyzna prowadzący ośrodek dla koni odmówił komentarza przed mikrofonem. Wyjaśnił, że koni nie sprzedał.
Ostatecznie sprawą zajmie się sąd.