Jeszcze dwa lata temu słyszeliśmy od przedstawicieli ówczesnej opozycji, że „PiS = drożyzna”. Tymczasem po roku, gdy koalicja 15 października objęła władzę, ceny artykułów spożywczych szybują w górę. Za kostkę masła musimy zapłacić blisko 10 złotych. To jednak nie rząd reguluje ceny a wolny handel i konkurencja na rynku.
Istotnym elementem mającym wpływ na cenę jest m.in. gra wielkich sieci handlowych dążących do maksymalizacji zysków i sprzedaży – tłumaczy Wojciech Majsakowski, hodowca bydła z gminy Chociwel
– „Polska, jako kraj produkujący około 30% więcej mleka, niż wynosi krajowe spożycie, jest silnie powiązana z globalnym rynkiem handlu mlekiem. W efekcie jesteśmy bardzo wrażliwi na zmiany cen tego surowca na świecie. W obliczu rosnących kosztów każdy stara się kupić jak najtaniej i jak najwięcej. Promocje w sieciach handlowych często są skonstruowane w taki sposób, by zachęcać do większych zakupów – na przykład przy zakupie 5-10 kostek masła jedna jest za darmo lub cena jednostkowa jest obniżona. Konsumenci, słysząc o wzroście cen, kupują na zapas, a sieci handlowe umiejętnie to wykorzystują – wyjaśnia Wojciech Majsakowski
Masło jest jednym z podstawowych produktów w polskich domach, co sprawia, że jego cena jest bacznie obserwowana przez konsumentów. Eksperci oceniają, że w okresie przedświątecznym nie należy spodziewać się stabilizacji cen. Jest jednak szansa, że w ciągu kilku tygodni jego koszt może wrócić do poziomu zbliżonego do ubiegłorocznego. Warto dodać, że u naszych zachodnich sąsiadów, w Niemczech, 250-gramowa kostka masła kosztuje obecnie około 8 złotych.