Bezdomni nie chcą pomocy. Służby kontrolują koczowiska

Okres jesienno-zimowych chłodów to dla nich szczególny czas i choć próbują organizować dla siebie prowizoryczne schronienia w pustostanach, szałasach czy na działkach to wielu z nich wymaga wsparcia. Osób w kryzysie bezdomności jest około 800 w samym Szczecinie Pracownicy socjalni, strażnicy miejscy, policjanci systematycznie wychodzą w teren. Sprawdzają, czy mieszkającym tam osobom jest potrzebna pomoc. Taka akcja odbyła się w miniony weekend.

Jedną osobę się udało nam przywieźć. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Tak też myślałam, że będzie to opornie wyglądało, ale jednak warunki, w których ta osoba spędzała noc, były na tyle nieprzyjazne do życia, że długo nie trzeba było człowieka namawiać. Trafił do nas około jedenastej w nocy, wykąpał się, wypił herbatkę i twierdzi, że chce zostać na całą zimę, przynajmniej duży sukces. Odwiedziliśmy kilkanaście innych miejsc Udało nam się wiele osób obdarować materacami. To wszystko też jest celem tych naszych objazdów koczowisko nie, tyle że ja muszę ich tam wyrwać z tego miejsca na siłę, bo już nie raz się nie da. Mieszka pani w altance, warunki skandaliczne, ale ma kurkę i ona jej nie zostawi i koniec. Tu jest jej majątek, tutaj jest jej życie, tu są jej zwierzęta. Częstym argumentem jest to, że nie mogą zostawić swoich pustostanów, szałasów, altanek, bo tam mają swój bardzo cenny i ważny majątek – wyjaśnia Arkadiusz Oryszewski, prezes stowarzyszenia Feniks i kierownik schroniska przy Zamkniętej w Szczecinie

W schronisku bezdomni mogą bezpiecznie przetrwać zimę, ale warunek jest jeden – nie są tam przyjmowane osoby pod wpływem alkoholu, co wielu z potencjalnych pensjonariuszy zniechęca do przeniesienia się. Wyjątkiem jest ogrzewalnia, tam ze względów humanitarnych, takich ograniczeń nie ma.