Ratujmy Kubusia. Do miliona jeszcze sporo brakuje

Ponad 120 tysięcy złotych zebrano już na leczenie 6- letniego Kubusia Laskowskiego ze Stargardu. Mimo że ta kwota robi wrażenie, to wciąż za mało. Terapia w Dreźnie prowadzona pod nadzorem lekarzy ze Stanów Zjednoczonych to koszt ponad milion złotych.

U Kubusia jesienią ubiegłego roku zdiagnozowano guza mózgu. Operacja wiąże się z dużym ryzykiem, mówi mama chłopca Katarzyna Laskowska.

Dlatego rodzice chłopca zaczęli szukać innych możliwości poza operacją. Znaleźli alternatywę. Kubuś mógłby być leczony w Dreźnie, pod nadzorem doktora Burzyńskiego ze Stanów. Koszt leczenia wynosi ponad milion złotych.

Na portalu siepomaga.pl uruchomiono specjalną zbiórkę. Liczy się każda złotówka. Rodzice Kuby przyznają, że odzew jest ogromny. Zaczynają się zgłaszać osoby i firmy, które chcą wspomóc chłopca.

 – Kwota jest kolosalna ale wierzymy, że dzięki dobrym serduszkom uda się zgromadzić pieniążki na leczenie Kubusia. Jest nam niezmiernie miło, że tak wiele osób nam pomaga. Odzew jest ogromny. Zaczynają się zgłaszać osoby i firmy które chcą nas wspomóc…to cudowne że otacza nas tyle dobrych osób. Każdemu dziękujemy z całego serca – powiedziała nam Katarzyna Laskowska.

 

Poniżej publikujemy fragment poruszającego apelu o pomoc dla Kubusia opublikowanego na portalu https://www.siepomaga.pl/ratujmykubusia

 

„Opowiem Wam o tym, co może zrobić matka, która dowie się, że jej dziecko ma nowotwór mózgu. Po takiej diagnozie matka może liczyć na to, że wytrzyma i nie załamie się do końca, może też zabrać swoje dziecko do domu i czekać, aż guz w najukochańszej główce na świecie zacznie przejmować kontrolę, zacznie zabijać dziecko, za które oddałaby swoje życie. Czasami myślę, że tego cierpienia nie jestem w stanie przeżyć, potem patrzę na niego i wiem, że muszę go ratować, bo świat bez jego uśmiechniętej buzi będzie smutniejszy, a dla mnie nie do zniesienia.

Gdy trwam przy jego łóżeczku i widzę bladziutką twarzyczkę, łzy i niespokojny sen, czuję, jak moje serce ściska się w niewyobrażalnym bólu, a strugi łez ciekną mi po policzku bez opamiętania… Noc, głęboka cisza, synek śpi, ale dla mnie już nigdy nie będzie spokoju nocnej ciszy, ja cały czas słyszę te słowa, które jakby ktoś ostrzem wyrył w moim sercu – pani synek ma guza mózgu. Modlę się z całych sił, aby nie była to prawda, wsłuchuję się w jego oddech i błagam, aby pozostał na zawsze, aby bombę w jego głowie udało się na czas rozbroić, aby nie wybuchła, nie zabrała mi go nigdy.”