Kontrowersje we Francji po prezydenckiej debacie

We Francji niesmak po kluczowej debacie telewizyjnej między kandydatami do fotela prezydenta.

Marine Le Pen i Emmanuel Macron przerywali sobie, robili nieprzyjemne uwagi i obrażali się nawzajem. A obejrzało to wszystko zaledwie 15 milionów Francuzów – czyli najmniej w historii. Jak wynika z sondaży, debatę zdecydowanie wygrał Macron, bo to on był lepiej merytorycznie przygotowany. Le Pen nazywała go zimnym bankierem i doradcą prezydenta Hollanda a nawet robiła nieprzyjemne uwagi o jego małżeństwie ze starszą o ponad 20 lat byłą nauczycielką. Ale to jej nie pomogło, nie zdołała nadrobić 20% straty z sondaży. Z kolei Macron zarzucał szefowej Frontu Narodowego kłamstwa i proponowanie pomysłów, których nie da się sfinansować. Dla wielu Francuzów wybór między Macronem a Le Pen to wybór między dżumą i cholerą, mało prawdopodobne, zeby w drugiej turze możliwa była tak wysoka frekwencja jak w pierwszej. „Suchej nitki” na obojgu nie zostawiają komentatorzy niemieccy. Zarzucają kandydatom, że debatę telewizyjną przekształcili w „zadymę” nacechowaną „bezprecedensową agresją”. Zauważają też, że ta dyskusja nie pomogła wyborcom w podjęciu decyzji. Druga tura – już w niedzielę. Prawie 60% tych którzy już zdecydowali na kogo głosować, poprze Macrona. Ponad 40% odda głos na Le Pen.