W Świnoujściu wciąż nie ma lądowego dostępu do Fortu Gerharda. To po tym jak wprowadzono strefę bezpieczeństwa wokół terminala LNG. Muzeum grozi zamknięcie. Właściciel jest zdesperowany. Chce zamienić muzeum w pieczarkarnię. Mówi Piotr Piwowarczyk.
– Tu w miejscu gdzie stoi ta piękna gablota z artefaktami poświęconymi artylerii, albo tutaj gdzie jest ten piękny album, będzie torf z podłożem dla grzybów. Łącznie powierzchni pod tę grzybnię mamy parę tysięcy. Pod grzybnię z której mają rosnąć pieczarki i mamy nadzieję, że gdy już urosną, to przynajmniej przy pomocy tych zarobionych pieniędzy uda nam się uratować i od zamknięcia pozostałe dwa oddziały muzeum – mówi ze smutkiem Piotr Piwowarczyk, gospodarz Fortu Gerharda.
Pieniądze z biletów od turystów przeznaczane były na rachunki za prąd zużywany do osuszania budynków, ale także na pensje pracowników, czy zakup nowych eksponatów.
– 20 tys. eksponatów, trzy oddziały muzealne, kilkunastu pracowników – stawka jest po prostu bardzo wysoka. A tą stawką są oczywiście pieniądze, bo przypomnę, że jesteśmy jednym z niewielu muzeów niepublicznych, które w 100 proc. utrzymuje się ze środków, które samo wypracowuje. Żadna z deklaracji składanych przez przedstawicieli władzy państwowej i samorządowej do dziś przez ostatnie 60 dni nie zostały spełnione. Dziś kursuje jeden statek na zasadach komercyjnych i to nie jest wynik pracy władzy samorządowej i państwowej, a wynik negocjacji pomiędzy przedsiębiorcami. To rozwiązanie nie jest w stanie zapewnić nam przetrwania – mówi Piotr Piwowarczyk.
Muzeum w Forcie Gerharda funkcjonuje w Świnoujściu od 2001 roku. Wcześniej obiekt był opuszczony i zaniedbany. Przez ostatnie lata, dzięki turystom, dostał nowe życie.
– W Świnoujściu wciąż nie ma lądowego dostępu do Fortu Gerharda. To po tym jak wprowadzono strefę bezpieczeństwa wokół terminala LNG. Muzeum grozi zamknięcie. Właściciel jest zdesperowany. Chce zamienić muzeum w pieczarkarnię. Mówi Piotr Piwowarczyk.