W tym roku przejechał już 15 tysięcy kilometrów i nie ma zamiaru się zatrzymywać. Podróżując na dwóch kółkach zwiedził już wszystkie powiaty i gminy Pomorza Zachodniego. W środę odwiedził urząd marszałkowski w Szczecinie, gdzie spotkał się z Anną Bańkowską i Tomaszem Sobierajem z Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego. Pan Henryk Chrzanowski ze Złocieńca codziennie wsiada na rower, by w ten sposób pomóc zebrać pieniądze na operacje najmłodszych pacjentów.
To była bardzo miła niespodzianka. 5 października rowerzysta ze Złocieńca, Henryk Chrzanowski, zapukał do gabinetu wicemarszałka Tomasza Sobieraja.
– Nie byłem umówiony na konkretną godzinę, ale pan marszałek mnie zna. I wie, że jechałem do Szczecina – stwierdził pan Henryk, prosząc o chwilę rozmowy i pamiątkowe zdjęcia.
Spontaniczna sesja zdjęciowa była wyjątkowo udana. 71-letni rowerzysta zmieniał koszulki i nakrycia głowy. Chciał mieć fotki w kasku rowerowym i w czapeczce. A najważniejsze było zrobienie zdjęcia przed budynkiem, z szyldem, herbem, nazwą instytucji.
– Objechałem już wszystkie powiaty i gminy województwa zachodniopomorskiego. Został mi tylko Szczecin i Koszalin – wyjaśnia Henryk Chrzanowski. – Trasy rowerowe, które budujecie zjechałem w tę i we w tę. Z każdym rokiem jest ich coraz więcej i coraz lepsze – mówił do wicemarszałka Tomasza Sobieraja.
– Bardzo nas to cieszy. A tras rowerowych w regionie będzie jeszcze więcej. Tych długodystansowych – ponad 1100 kilometrów – stwierdził Tomasz Sobieraj. – Jest pan najlepszym ambasadorem naszych rowerowych projektów.
Henryk Chrzanowski w tym roku zrobił już ok. 15 tysięcy kilometrów. Na rower wsiada każdego dnia. Tłumaczy, że musi przejechać co najmniej 30-40 km, by utrzymać formę i dobre samopoczucie. Ale gdy rusza w trasę, robi zwykle 120-150 km dziennie.
– Mój rekord to 260 kilometrów. Na szosówce. Jechałem 15 godzin – wyjaśnia.
Tysiące kilometrów pokonuje na wysłużonym, wielokrotnie naprawianym, rowerze.
– Ile razy zmieniałem dętkę, to nawet nie liczę. Co trzy miesiące trzeba robić łańcuch – opowiada.
W środę pokonał 146 kilometrów. We wtorek 120 km, ze Złocieńca przez Drawsko Pomorskie – Węgorzyno – Chociwel do Szczecina. Kilka dni wcześniej był w Świnoujściu, po drodze odwiedzając m.in. Łobez, Resko, Płoty, Golczewo, Wolin (152 km). Podróżując w drugą stronę zahaczył o Międzyzdroje. Zrobił ponad 160 km.
Nocuje na plebaniach, u znajomych. W ubiegłym tygodniu był m.in. w Gryfinie, gdzie schronienie znalazł u proboszcza, a w Pyrzycach nocował w szkolnym internacie. Zajechał też do Przelewic. Do Złocieńca wrócił przez Choszczno, Drawno i Kalisz Pomorski (120 km). Wcześniej objechał powiat goleniowski i policki.
Odwiedził już wszystkie powiaty i gminy Pomorza Zachodniego. Jak tłumaczył – został mu tylko Szczecin i Koszalin. Podczas wizyty w urzędzie marszałkowskim dopytywał o… drogę do urzędu miasta. By tam również zrobić pamiątkowe zdjęcie.
– Chcę jeszcze dziś dojechać do Koszalina, ale nie wiem, czy się uda, bo to 160 kilometrów. No cóż, będę jechał po nocy – żartował Henryk Chrzanowski.
– Panie Henryku, podziwiamy pana kondycję, wytrwałość i rowerową pasję – mówiła Anna Bańkowska, Członkini Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego.
Henryk Chrzanowski w przyszłym roku zamierza również przejechać kilkanaście tysięcy kilometrów. Planuje wyprawę do wszystkich miast wojewódzkich. Na Pomorzu Zachodnim zna, dosłownie, każdą ścieżkę.
Cztery trasy długodystansowe – Velo Baltica, Blue Velo, Trasę Pojezierzy Zachodnich i Stary Kolejowy Szlak – zaliczył kiedyś w 28 dni. W tym czasie przejechał 3,3 tys. kilometrów.
Cztery trasy długodystansowe – Velo Baltica, Blue Velo, Trasę Pojezierzy Zachodnich i Stary Kolejowy Szlak – zaliczył kiedyś w 28 dni. W tym czasie przejechał 3,3 tys. kilometrów.
Bywały miesiące, że udało się wykręcić 4,5 tysiąca km! Na dwóch kółkach zwiedza również inne regiony. Z rowerem wdrapał się nawet na Śnieżkę. W okolicy Karpacza nocował pod chmurką, bo żadnego gościnnego domu nie znalazł.
Jeździ dla zdrowia, by poznawać nowe miejsca i ludzi, ale przede wszystkim, żeby wspierać dzieci wymagajace kosztownego leczenia.
– Każdy kilometr to 50 groszy na leczenie maluchów. Mam podpisaną umowę z fundacją, która w ten sposób zbiera pieniądze na operacje dzieci w wieku do trzech lat – wyjaśnia wspaniały rowerzysta. – Zawsze kochałem rower i aktywność. Pracowałem na kolei, miałem darmowe przejazdy, a i tak wszędzie jeździłem rowerem.