Niepokojące dane płyną do nas z Krajowego Rejestru Długów. Według nich co dziesiąta polska księgarnia jest zadłużona na kwotę liczoną w dziesiątkach tysięcy złotych. Powodów jest wiele, na czele z rosnącą sprzedażą internetową i problemem pandemii, która przeszkodziła nam w chodzeniu do stacjonarnych księgarni, które przeżywają trudny czas.
Ten spadek jest bardzo widoczny. Zmienia się rynek, zmieniają się gusta klientów, zapotrzebowanie czy ceny. Jeżeli można kupić coś taniej w internecie, to klienci nie będą się fatygować do nas i kupować drożej. Także internet na pewno dużo zmienił naszą sytuację, zresztą widać to na naszym rynku stargardzkim, bo mieliśmy tych księgarni swego czasu z siedem, a w tej chwili pozostałe księgarnie prowadzą dodatkową działalność, bo ta uzupełnia nasz obrót, bo musimy kierować się rachunkiem ekonomicznym.
Mówi Wioleta Łopatkiewicz, która prowadzi wraz z mężem stargardzki antykwariat-księgarnię ANTICZEK.
Także i prywatne księgarnie starają się być obecne w przestrzeni internetowej, próbując rywalizować z konkurencyjnymi, o wiele większymi sklepami.
Korzystamy w tej chwili z Facebooka i z Messengera, ludzie tak się kontaktują z nami. Prowadzenie strony jest dosyć kosztowne, muszę zapłacić za serwer, za domenę, a książki są w miarę tanie i marże są malutkie więc nie opłaca mi się handlować na własnej stronie. Jeżeli mam książki, które są poszukiwane i ciekawe, to wystawiam je na Allegro. Niestety, ta łatwość kliknięcia i możliwość odesłania zwycięża chyba nad tą potrzebą postania przy regale, obejrzenia czy dotknięcia książki. Nie powiem, że się nie sprzedaje, bo przychodzą ludzie i kupują. ale jednak ten internet tu zwycięża.
Dodaje.
Do problemów księgarze muszą dołożyć nierówną sytuację związaną z podstawą programową szkół, która wymaga zakupu określonych podręczników, a która dezaktualizuje poprzednie egzemplarze, nowe i używane.