Od 16 września niemiecki rząd wprowadza tymczasową kontrolę na wszystkich odcinkach swoich granicach. Powodem takiej decyzji jest napływ nielegalnych imigrantów.
Ograniczenia związane ze swobodnym transportem między sąsiadem zza Odry nie są dla Polaków czymś nowym. Jednak ciągłe przesuwania daty zakończenia wzmożonej kontroli, a w konsekwencji nałożenie jej na wszystkie granice sąsiednich państw, dla wielu jest bulwersujące.
Nie prowadzimy kontroli granicznej po naszej stronie, co umożliwia swobodne przemieszczanie się osób. W związku z tym nie możemy też mówić o przejściach granicznych po stronie polskiej, bo takich nie ma. Kontrola graniczna została przywrócona jedynie po stronie niemieckiej. Ta kontrola została wprowadzona 16 października zeszłego roku na odcinku sąsiadującym z Polską. Jej wprowadzenie było ukierunkowane na przeciwdziałanie nielegalnej imigracji. My funkcjonujemy w tej rzeczywistości prawie od roku, więc z naszej perspektywy nie będą zachodziły żadne istotne zmiany- mówi Katarzyna Przybysz z Morskiego Oddziału Straży Granicznej.
Jednak ta decyzja może wyraźnie odbić się na firmach transportowych, ale także na Polakach mieszkających przy niemieckiej granicy. Wielu uważa, że takie działania znacząco odbiją się na relacjach biznesowych obu krajów.
Bardzo trudno jest dyskutować z argumentami podnoszonymi przez władze niemieckie, które kontrole graniczne tłumaczą walką z nielegalną imigracją i chęcią zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom. Nie da się jednak ukryć, że kontrole graniczne w pewien sposób naruszają zasady swobody, przepływu handlowego, usługowego. Nasza integracja na pograniczu polsko-niemieckim i współpraca biznesowa jest po prostu słabsza- komentuje Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
Niemiecki rząd zapowiedział, że kontrole granic wstępnie mają potrwać 6 miesięcy. Jednak nie brakuje już tarć pomiędzy politykami obu krajów. Premier Polski Donald Tusk określił całą sytuację jako „zawieszenie strefy Schengen”.
Fot: Archiwum