Nieprawdopodobny pech Pogoni!

Po tym jak w ostatnim meczu Lasha Dvali nabawił się kontuzji, a Adamowi Buksie powróciły bóle pleców, Pogoń wystąpiła w dość eksperymentalnym składzie. Na środku obrony zagrali dwaj młodzi zawodnicy – Sebastian Walukiewicz i Mariusz Malec, a w ataku spotkanie rozpoczął Adrian Benedyczak.

W pierwszych minutach oba zespoły badały się. Raz atakowali gospodarze, raz goście. W 41. minucie gola strzelił Drygas, zmieniając tor lotu piłki zagranej przez Hołotę. 4 minuty po przerwie brak zdecydowania w obronie Pogoni wykorzystał Lukas Haraslin, który strzałem z około 10 metrów pokonał Załuskę. Chwilę później było już 1:2. Michał Mak minął obrońcę „Portowców”, dośrodkował lewą nogą i bramkę głową zdobył Steven Vitoria. W 66. minucie ręką w polu karnym zagrał obrońca Lechii, Filip Mladenović. Sędzia nie zawahał się i wskazał na „wapno”. Do futbolówki podszedł Kamil Drygas i nie pomylił się z jedenastu metrów. 3 minuty później w chaosie pod bramką granatowo-bordowych najlepiej zachował się Adam Chrzanowski, umieszczając piłkę w siatce rywali. W ostatniej akcji spotkania po ogromnym zamieszaniu w polu karnym przyjezdnych strzelec dwóch bramek trafił w słupek.

Nie tylko Pogoń zawiodła w weekend. Legia Warszawa przegrała u siebie z Wisłą Płock aż 1:4, a Jagiellonia uległa beniaminkowi, Miedzi Legnica 2:3. Szóstą kolejkę zamknie poniedziałkowe spotkanie Zagłębia Sosnowiec ze Śląskiem Wrocław.

Szymon Bednarski